Jednym z zawodników, który przysporzył najwięcej problemów graczom Mechanika Radomsko był Igor Kania. Skrzydłowy już w 10. minucie otworzył wynik konfrontacji, a następnie jeszcze kilkukrotnie nękał stojącego między słupkami Rafała Dawida.
- Według mnie zagraliśmy dobre spotkanie. Przeważaliśmy nad Mechanikiem w każdym aspekcie gry. Byliśmy bardzo konsekwentni w obronie i silni w ataku, co przełożyło się na dwa gole i kolejne trzy punkty, które mogliśmy dopisać do swojego dorobku. Co do rywali, to ciężko coś powiedzieć. Na pewno radomszczanie zostawili nam dużo swobody, zwłaszcza w środkowej strefie boiska. Nie było widać żadnej iskierki w ich oczach. Po prostu nie podjęli rękawic, a szkoda – komentuje Igor Kania.
Igor ma za sobą bardzo nieudane pół roku. Z powodu kontuzji, której nabawił się w trakcie zimowego okresu przygotowawczego musiał z konieczności odpoczywać od futbolu do połowy maja, kiedy wznowił lekkie treningi. W swoim pierwszym wiosennym meczu ze Zjednoczonymi Bełchatów zobaczył czwartą żółtą kartkę, wykluczającą go z konfrontacji z Jutrzenką Warta, wobec tego Igor w rundzie rewanżowej zaliczył jedynie trzy mecze.
- Cieszę się bardzo, że trener Bistuła dał mi szansę zagrać w ostatnim meczu od pierwszych minut. Nie ukrywam, tęskniłem za tym i brakowało mi tego. Mam nadzieję, że wyczerpałem już limit pecha na najbliższe lata i w nadchodzącym sezonie kontuzje będą omijały mnie szerokim łukiem. Wtedy na pewno będę mógł skupić się wyłącznie na pomocy drużynie i walce o miejsce w podstawowym składzie. Jestem zadowolony ze swojego sobotniego występu. Nareszcie udało mi się strzelić gola, na którego tak długo czekałem. Chciałbym jednak podkreślić, iż cały zespół zagrał dobry mecz, dlatego i ja na ich tle wypadłem całkiem przyzwoicie – zakończył.