Konrad Niedzielski: Wyniki w okresie przygotowawczym to drugorzędna sprawa

Podopieczni trenera Michała Bistuły są już na ostatniej prostej i za dwa tygodnie powrócą do czwartoligowych zmagań. Zatem zapraszamy do lektury wywiadu z drugim z nowych graczy Term Neru, Konradem Niedzielskim, który w minionym sezonie bronił barw Zjednoczonych Gmina Bełchatów.

Przed Wami ostatnie dwa tygodnie przygotowań. Powoli schodzicie już z obciążeń?
Konrad Niedzielski: Tak, dokładnie. Pozostały nam ostatnie dwa tygodnie przygotowań. Powoli schodzimy z obciążeń i nabieramy „świeżości”. Przed nami jeszcze kilka jednostek treningowych przed pierwszym gwizdkiem, a co Trener dla nas przygotował to już się okaże na treningu (śmiech). Najczęściej teraz pracujemy nad założeniami taktycznymi.

Miałeś okazje grać na wielu pozycjach. U trenera Pawła Janasa nawet jako środkowy obrońca, gdzie czujesz się najlepiej?
- Szczerze mówiąc moją nominalną pozycją jest środek pola. Myślę, że jestem nieco bardziej ofensywnym zawodnikiem, dlatego najczęściej występowałem grając bezpośrednio za napastnikiem, bądź jako taka typowa „ósemka”. Moja przygoda z trenerem Janasem właśnie tak wyglądała. Trener widział mnie na pozycji środkowego obrońcy z racji tego, że mam dobre warunki fizyczne. Ja z kolei uważam, że nie nadaję się na tę pozycję, ale szanowałem decyzję szkoleniowca i tak naprawdę uczyłem się na niej grać. Przyznam jednak, że w Bytovii nie zaliczyłem zbyt wielu spotkań, więc nie wiem do końca jakby wyglądała gra na tej pozycji, gdybym grał regularnie, a nie był jedynie zmiennikiem.

W dotychczasowych sparingach zanotowaliście trzy zwycięstwa i trzy porażki. W tym okresie jednak to nie wyniki są najważniejsze?
- Dokładnie tak. Wyniki w okresie przygotowawczym to drugorzędna sprawa, a mecze sparingowe są po to, żebyśmy mogli się zgrać jako zespół oraz aby Trener powiedział nam jakie błędy wyeliminować, jak i również przysłowiowo "wybiegać ten mecz ", budując siłę i wytrzymałość.

Trzecioligowcy pokazali Wam nad czym trzeba jeszcze popracować?
- Sparingi z trzecioligowcami nie należały do najłatwiejszych, jednak uważam, że wyniki, które osiągaliśmy z zespołami wyżej notowanymi nie szły w parze z grą jaką prezentowaliśmy. Trzeba jednak przyznać wyższość przeciwnika, jak również to, że wykorzystywali oni nasze najdrobniejsze błędy. Sądzę jednak, że lepiej zagrać z mocną drużyną i przegrać, niż wygrać sparing z typowo amatorską drużyną. Zawsze z tego pierwszego wynikały będą większe korzyści dla całego zespołu.

Jak oceniasz swoją dotychczasową postawę w sparingach? Jak dotąd zanotowałeś trzy trafienia?
- Zawsze można zagrać lepiej, lecz wydaje mi się, że nie najgorzej zaprezentowałem w tych meczach. Przede wszystkim chodzi o zgranie się z chłopakami i dążenie do jak najlepszej dyspozycji w meczach mistrzowskich. Bramki z kolei cieszą. Mam nadzieję, że to dobry prognostyk przed ligą.

W poprzednim sezonie bardzo długo biłeś się o koronę króla strzelców, nota bene rywalizowałeś z Łukaszem Dynelem. Ostatecznie obu Was „pogodził Paweł Baraniak, który zanotował 30 trafień. Czego Twoim zdaniem zabrakło, żeby sięgnąć po tytuł?
- Owszem, długo walczyłem o to, żeby tym królem strzelców zostać i po cichu na to liczyłem. Jednak w końcowej fazie rozgrywek większość meczów grałem nieco bardziej cofnięty z powodu niezbyt dużej kadry, którą dysponowaliśmy w Zjednoczonych. Miniony sezon uważam jednak za bardzo udany w moim wykonaniu, a zawodnikom, którzy strzelili więcej goli ode mnie serdecznie gratuluję.

Oferta Neru nie była jedyną jaką miałeś w letnim okresie. Co ostatecznie zadecydowało, że postanowiłeś występować w biało-zielono-czerwonych barwach?
- Tak, miałem kilka propozycji z innych klubów, ale już teraz będąc miesiąc czasu w klubie mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza podjęta decyzja odnośnie wszystkich propozycji. Głównym czynnikiem było to, że klub chce awansować na szczebel wyżej, co dla mnie jako zawodnika jest bardzo ważne, ponieważ chciałbym cały czas się rozwijać. Również świetna organizacja, baza treningowa, stabilizacja i konkrety w rozmowach. To właśnie te czynniki zdecydowały o tym, że podjąłem właśnie taką decyzję i dziś gram w Nerze Poddębice.

Jak czujesz się w nowym otoczeniu. Udało Ci się złapać z kolegami z szatni wspólny język?
- Przychodząc do nowej drużyny, gdzie tak naprawdę nie znasz się z nikim na pewno zdarzają się chwile, gdy człowiek zastanawia się czy dobrze przyjmie się do drużyny i nowego otoczenia. Nigdy nie miałem problemu z poznawaniem nowych ludzi, także szybko zaaklimatyzowałem się w szatni i tak jak mówisz złapałem wspólny język z chłopakami i całym sztabem szkoleniowym. Wydaję mi się, że także kluczem do osiągnięcia dobrych wyników sportowych są nie tylko umiejętności, ale i atmosfera jaka panuje w szatni. Wszyscy wiemy, o co gramy i jakie są przed nami stawiane oczekiwania.

Niewątpliwie, w minionym sezonie jedną z bolączek były niewykorzystane rzuty karne. Z kolei, Ty kilka bramek zdobyłeś właśnie z tego stałego fragmentu…
- Nie ukrywam, że w trakcie rozmów z Prezesem, wspomniał mi on, że bolączką zespołu były niewykorzystane rzuty karne i śmiał się nawet, że teraz już tego problemu nie będzie, bo słyszał i widział, że się nie mylę jeśli chodzi o ten stały fragment. W poprzednim klubie wykonywałem wszystkie rzuty karne i nie ukrywam, że dobrze się w tym czuję i jeśli trener tylko wyznaczy mnie do strzelania „jedenastek”, to zrobię wszystko, żeby zamienić je na bramkę.