Konrad Niedzielski: Chcemy wygrywać w każdym kolejnym meczu

Jednym z bohaterów środowej konfrontacji w Zgierzu był bez wątpienia Konrad Niedzielski, po którego golach Termy Ner Poddębice odniosły drugie zwycięstwo w sezonie, wygrywając 2:0 z tamtejszym Borutą, beniaminkiem łódzkiej IV ligi.

W trzech spotkaniach udało się Wam zdobyć siedem punktów. Plan minimum wykonany?
Konrad Niedzielski: Plan jest taki, że chcemy wygrywać w każdym kolejnym meczu i skupiać się tylko na tym, więc mówiąc, że plan minimum został wykonany skłamałbym. Uważam jednak, iż zdobyte punkty trzeba bardzo szanować, bo piłka bywa okrutna i zawsze mogłoby być tych punktów mniej.

We wszystkich dotychczasowych meczach mierzyliście się z beniaminkami. Łatwo nie było, która z drużyn pokazała się z najlepszej strony?
Wiadomo jak do pierwszych meczów podchodzą drużyny, które awansowały z niższej ligi. Chcą za wszelka cenę pokazać, że nie będą przysłowiowymi chłopcami do bicia. W tej lidze nikt się też nie położy przed nami i nie odda trzech punktów bez walki. Dlatego uważam, że te trzy mecze to była trudna przeprawa. Muszę jednak przyznać, że duże wrażenie zrobiła na mnie gra Pelikana Łowicz oraz Orkana Buczek.

Trzy mecze trzy bramki. Do tego spory udział przy dwóch kolejnych golach. Jesteś zadowolony ze swojej postawy?
Strzelone bramki na pewno bardzo cieszą. Udaje się strzelać i asystować już na początku sezonu, wiec mam nadzieję, że to tylko dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami. Jestem zawodnikiem ofensywnym, więc wymaga się ode mnie tych liczb, jednak nie zapominajmy - cel główny to cel drużynowy także najbardziej z tego wszystkiego cieszą zdobywane punkty, a bramki są dodatkową” wisienką na torcie”.

Jak ocenisz Wasz środowy występ w Zgierzu? Rywal postawił trudne warunki?
Z meczu na mecz nasza gra wygląda coraz lepiej. Wiadomo, że na zgranie zespołu potrzeba czasu. Mecz w Zgierzu zagraliśmy konsekwentnie i co ważne na „zero z tyłu”. To bardzo cieszy. Nie był to łatwy mecz, ale mieliśmy zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych i to my dominowaliśmy w tym spotkaniu. Wiem jednak, że stać nas na zdecydowanie lepszą grę i mamy duży zapas możliwości, co pokażemy w kolejnych spotkaniach.

W konfrontacji z Borutą wykorzystałeś rzut karny. W minionym sezonie była to jedna z największych bolączek zespołu. W tym także nie udało się wykorzystać jednej z dwóch „jedenastek”. Rozumiem, że kolejnych karnych już nie oddajesz?
Wykorzystałem rzut karny, co bardzo mnie cieszy, bowiem tak jak zostało to powiedziane, w pewnym stopniu to nasza bolączka. Miejmy nadzieje, że to już jednak za nami i teraz będzie lepiej. Jeśli tylko będę grał i trener dalej będzie mnie wyznaczał do karnego, to zrobię wszystko, żeby go strzelić. Mamy jednak kilka osób, które bardzo dobrze biją „jedenastki”. Chociażby właśnie Oskar Osowski, któremu niestety nie udało się strzelić w meczu z Łowiczem. Jestem pewien, że gdyby podszedł do karnego w Zgierzu, to zamieniłby go na bramkę.

W dotychczasowych meczach zdecydowanie lepiej prezentowaliście się po zmianie stron. Gdzie upatrywałbyś takiego stanu rzeczy?
Masz racje, po przerwie ta gra wygląda zdecydowanie lepiej. Ciężko stwierdzić, dlaczego tak jest, ale może to przez to, że z każdą kolejną minutą jesteśmy bardziej zdeterminowani i cały czas mocno wierzymy w końcowy sukces. Również upatrywałbym w tym wszystkim tego, że według mnie jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do tego, żeby wybiegać mecz od pierwszej do ostatniej minuty i to my męczymy bardziej przeciwnika, który słabnie wraz z upływem czasu.

W drugiej połowie w Zgierzu zmarnowaliście kilka dogodnych okazji bramkowych. Czego Twoim zdaniem zabrakło? Cierpliwości? Szczęścia?
Najważniejsze, że mamy te okazje bramkowe, bo należałoby się martwić, gdyby ich w ogóle nie było. Uważam, że w pewnych sytuacjach brakuje nam po prostu zimnej krwi i właśnie troszkę szczęścia.

W niedzielę zmierzycie się w Kutnie z tamtejszym KSem, czego Wam życzyć przed tym pojedynkiem?
Trzeba nam życzyć przede wszystkim zdrowia i kolejnych trzech punktów. Postaram się zagrać, tak żeby komplet „oczek” znów wrócił do Poddębic.

 

foto: Maciej Maciejewski